O nas

W restauracji Besquid przecinają się rozmaite wątki. Szlaki dawne i szlaki współczesne. Śląsk jako świat szeroki. Ziemia pszczyńska, oświęcimska, aglomeracja górnośląska i delikatne ciążenie w stronę przestrzeni, błogosławionego Południa, bram, beskidzkich hal. A w końcu konkret – Kobiór, miejsce, jego znaczenie i kontekst, przechodniość, niejednoznaczność. Miejsca nieoczywiste. Genius loci.

A kiedyś było tutaj po prostu morze.

Królestwo trylobitów i monstrualnych glonów. Wolne od ludzkich dylematów, do kogo ta piędź należy, do czego się odnosi, jak to ugryźć etc.

Pielgrzymowaliśmy długo, aby dotrzeć tam skąd jesteśmy. Właśnie tu. Kobiór, ruchliwa droga, ważna droga, bo przy każdej chacie jakaś droga dokądś wiedzie, a każda gospoda, nawet najbardziej obskurna, zachęca strudzonego wędrowca, aby przepędzić w niej choćby chwilę, przepędzić demony trudu i głodu.

Jesteśmy świadomi miejsca w jakim się znajdujemy i chcemy z niego czerpać i jednocześnie je rozwijać. Nie widzimy rozdźwięku między przynależnością do związanej z naszym miejscem tradycji a otwartością na świat – my także lubimy się przemieszczać, poszukiwać, korzystając z licznych szlaków, które przecinają się w naszej okolicy. Czy przechodniość koniecznie musi stać w sprzeczności z zakorzenieniem? Niemniej jednak świadomość tego kim jesteśmy determinuje rzetelność naszej kuchni. Bo przecież tradycją, do której nam najbliżej, naszą tradycją, jak mówią – „wyssaną z mlekiem matki”, tą, która jest naszym rdzeniem i nieustannym źródłem inspiracji jest śląskość, z całym jej bagażem doświadczeń i odniesień. To tradycja kultywowana przez wieki, przenoszona z pokolenia na pokolenie. Tradycja tych, których żywot dokonywał się w pewnej określonej przestrzeni i krajobrazie, niezależnie od kształtu granic, wielkiej polityki i globalnych przemian; ale również tradycja tych, którzy zmuszeni byli opuścić swoją rodzinną ziemię, w poszukiwaniu lepszej pracy i życia, wygnańcy, banici, ci, którzy zasilali szeregi różnych armii, przelewający krew na wszystkich frontach niekończących się wojen, często pozostając na obcej ziemi na zawsze. Emigranci z przymusu i niespokojne duchy.

Czasem wydaje nam się, że jesteśmy jak emigranci powracający do domu. Cóż, może potrzebne jest pewne oddalenie i dojrzałość, aby dostrzec to co naprawdę istotne i docenić wartość miejsca, z którego się pochodzi. Pozwolić się olśnić cudownej codzienności, jej znaczeniu, wadze czynności powtarzanych z dnia na dzień; wykonywać je jak mleczarka na obrazie Vermeera – tak jakby od tych pozornie nieistotnych, nieefektownych, zwyczajnych działań, miał zależeć przynajmniej los świata.

Niekiedy, zamiast planować odkrycie nowego lądu, warto zauważyć to, co już jest, i zadbać o to. Dlatego też, nie może być inaczej, kuchnia, która dominuje na stołach restauracji Besquid, zakorzeniona jest w lokalności, naszym bliższym i dalszym sąsiedztwie, Śląsku. Co to znaczy w końcu, że kuchnia jest rzetelna i uczciwa? Po pierwsze, to kuchnia oparta na odpowiedniej jakości składnikach. Bez dobrego materiału (i solidnego rzemieślnika) nie może być dzieła, a każda, nawet najbardziej porywająca wizja skazana jest na niepowodzenie gdy brak troski o podstawę, rzetelny składnik, najlepiej, gdy kultywowany przez sprawdzonego lokalnego dostawcę, pasjonata znającego się na swoim fachu. Po drugie, to kuchnia, którą czujemy, znamy, z której wyrośliśmy i którą chcemy się dzielić, kumulująca wiedzę gromadzoną przez pokolenia, a utrwalaną konkretnymi czynnościami, tu i teraz, układ palców, zgięcia rąk, częstotliwość kroków; kuchnia, która nie udaje czegoś czym nie jest, bezpretensjonalna, obficie czerpiąca z tradycji, jednocześnie, będąc skierowaną do podniebień współczesnych, serwowana gustownie i nowocześnie, elegancko i z pazurem. Po trzecie, to chęć wyjścia naprzeciw sentymentom, mając przy tym świadomość gorzkiej prawdy, że nawet najbardziej rzetelna kuchnia serwowana w „lokalu gastronomicznym”, nie dorówna w swoim wymiarze indywidualnej pamięci i odniesieniom, niepowtarzalnemu uniwersum stwarzającemu się wokół stołu wspomnień kuchni matki, babci. Byłoby dla nas najwyższym uznaniem gdyby chociaż w części udało się przywołać takie smaki, jakiś odblask, cień, ciepło i przyjemność z przebywania przy wspólnym stole. Stół jako środek świata, biesiada jako cel sam w sobie, ale również zwykłe pokrzepienie z myślą o czekającej nas podróży.

W restauracji Besquid przecinają się rozmaite wątki. Rolada, wodzionka i szpajza. A w naszym logo kalmar, ot, subtelne mrugnięcie w stronę współczesności. Trylobity i szumiący podwodny las. Wczoraj i dziś zaklęte w pszczyńskich lasach.

Nasze sezonowe menu

TATAR Z POLĘDWICY WOŁOWEJ
49 PLN

Podany z naszą wypiekaną foccacią, grzybami shimeji, oliwą z czosnkiem niedźwiedzim, parmezanem, owocem kapara i musztardą francuską

KLOPSIKI Z SOCZEWICY (vege)
29 PLN

Z dżemem z pomidora, piklami, aromatyczną salsą gruszkową

WĄTRÓBKA
32 PLN

Podana z naszą wypiekaną foccacią, szpinakiem, parmezanem, czosnkiem, dżemem rabarbarowym, cebulą, kremem balsamicznym i masłem

KLOPSIKI Z SOCZEWICY
29 PLN

dżem z pomidora / pikle / salsa rydzowa

PIEROGI LEPIONE PRZEZ NASZĄ MARYSIEŃKĘ
45 PLN

Nadziewane dziczyzną, z sosem kurkowym, oliwą z czosnku niedźwiedziego i zielona cebulką

ROLADA ŚLĄSKA
57 PLN

Z kluskami śląskimi, modrą kapustą i sosem pieczeniowy (Klusek śląskich podamy ile tylko zmieścisz! O dokładkę zapytaj kelnera.)

ŻEBRO WOŁOWE 500g (ostre)
68 PLN

Marynowane w ciemnym piwie podane z ciapkapustą, ciemnym sosem spod żeber i colesławem

POLĘDWICA WOŁOWA
119 PLN

Podana z puree ziemniaczanym z nutą truflową, warzywami okopowymi i sosem kurkowym lub masełkiem czosnkowo ziołowym

W otoczeniu Beskidów

Autorska kuchnia

Niektóre dźwięki przychodzą znienacka –jak pierwszy szelest porannego wiatru, który wpada
przez uchylone okno, jak cichy stuk łyżeczki w filiżance herbaty. Inne – to nuty znane od
zawsze, te zapisane w dłoniach naszych babć, w pamięci zmysłów, w ciszy pomiędzy
słowami.

W Besquid komponujemy z jednego i drugiego. Z tego, co trwa – jak zapach chleba,
wypiekanego tu, na miejscu, i z tego, co przychodzi tylko na chwilę, jak cień ptaka
przelatującego nad ogrodem.

Karta letnio wiosenna jest jak nowy zapis na pięciolinii. Każde danie to nuta – krótka, długa,
podkreślona pauzą.

To, co najprostsze, jest dla nas początkiem każdej frazy.
Chleb.

Nie z automatu. Nie z instrukcji.
Z rąk, z cierpliwości, z powolnego wyrastania – czasu. W każdej jego kromce – czułość. W
skórce – brzmienie czegoś pierwotnego, co łączy ludzi przy jednym stole. Bez niego nie
byłoby rytmu. Jest jak basowa linia w utworze – niewidoczna, ale trzyma wszystko razem.
A potem wchodzą kolejne głosy. Jak w dobrze ułożonej partyturze – pojawia się perliczka.
Nowa w naszej karcie, ale stworzona tak, jakby była tu od zawsze. Subtelna, lekko dzika,
elegancka – niesie ze sobą coś z tajemnicy. Jej mięso, delikatne i lekko orzechowe,
to jak linia skrzypiec w środku utworu. Zjawia się niespodziewanie i zostaje, rozbrzmiewając
długo na podniebieniu.

Na drugim planie, ale w tej samej tonacji – pierogi z kaszanką.
Cięższy głos, głębszy kolor. Śląski temat w nowej aranżacji. Bez przesady, bez udawania, z
pełnym szacunkiem do składnika, który gra tu główną rolę. To jak alt w chórze – niski, cichy,
a jednak niosący za sobą emocje, które nie przemijają. Kęs po kęsie – znajomy motyw,
grany od lat, teraz w nowym wykonaniu, z wyczuciem.

I wreszcie – deser z ula.

Złożony z tego, co w naturalnym rytmie przynoszą pszczoły – miód, pierzga, pyłek pszczeli.
Słodycz, ale nie banalna. Raczej subtelna symfonia faktur i aromatów. Tu każda łyżeczka
jest jak akord stworzony z nut przyrody. Czujesz szelest poruszonych traw? Słońce? Odległy
śpiew kosa? To nie metafora – to zapisane smakiem dźwięki. Ten deser to finał utworu –
spokojny, jasny, otulający.

Wszystko to podane nie po to, by zadziwiać. Raczej po to, by zatrzymać.
Usiąść. Odetchnąć. Usłyszeć siebie nawzajem.

Pozwolić, by ogród – nasz zielony świat za oknem – mówił do Ciebie własnym językiem.
Szmerem liści, ciepłem kamienia, cieniem przechodzącej chmury. Tym, co pomiędzy.
Bo wierzymy, że jedzenie, tak jak muzyka – potrzebuje przestrzeni.
Nie chodzi tylko o smak. Chodzi o to, co dzieje się pomiędzy: spojrzenia, przerwy w
rozmowie, cichy zachwyt. Kiedy pozwalasz sobie nic nie mówić, tylko być. W tym jednym
momencie.

Letnia partytura Besquid nie chce być głośna. Nie gra dla tłumów.
To utwór kameralny. Pisany w tonacji ogrodu, ciszy i światła.
Z chleba, perliczki, kaszanki, pszczelich skarbów. Z prostoty.
I z tej ulotnej, najcenniejszej chwili – tu i teraz.

LETNIA PARTYTURA BESQUID

PRZYSTAWKI

DANIA GŁÓWNE

DESERY

Zadzwoń do nas i zarezerwuj swój ulubiony stolik

📞 795 591 308